umarłam we śnie
biegnąc przez ciasne korytarze twoich żył
krzyczałeś ze boli mieć mnie wewnątrz
resztkami zdrowego rozsądku
który pozwoliłam ci zachować
sen w śnie, mój w twoim
nasz wielki czarny dom przy cmentarzu
gdzie z ziemi wyrastają drzewo zjawy
w piwnicy żyją duchy kruchej miłości
co miała trwać wieczność i trwa lecz to popiół
marzę o dniu, lecz nie budzę słońca
tak o ocalenie błagają niemowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz