najlepsze białe, nazywam je
imionami bohaterów bajek
topię w dłoni, zaciskam ją
tak, nie - miażdżą naprzemian
rozchylam wargi, kamienieję
na chwilę, tuż przed ustami
rozwieram dłoń, miękko
przez korytarz gardła przechodzą
potoki wszystkiego i niczego
kolory, meteoryty, iskier serpentyny
rozpychają mi głowę, mój
lek na lęk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz